Ujęło mnie ostatnio stwierdzenie, że można tęsknić za czasami, gdy wszyscy gnieździli się wieczorem w jednym pokoju, aby obejrzeć dziennik telewizyjny. Oj tak. Czyżbym już była taka stara? hehe
Można za tym tęsknić, choć wtedy nie było w tym krztyny magii. A jednak. A może?.....
Taki pierwastek ludzki, wspólne dziennika oglądanie. Patrzenie w jedną stronę, a nie każdy w swój emiter światła.
Czasem dopada mnie chęć powrotu do tego czasu sprzed dorosłości, choć niekoniecznie utrata doświadczenia, jakie mam dzisiaj. Raj utracony, wyidealizowna przestrzeń. Bo kiedy kolejny raz łapię się na tym, że godzin poza, jest o wiele więcej niż w.... wtedy z nostalgią myślę o tym dzienniku. Rytuał, który porządkował, informacje o pogodzie, która determinuje siew i zbiory, tak symbolicznie.
Rytm, którego mam wrażnie nie da się dzisiaj odtworzyć. Ideały. Szalona miłość. Błędy, na które można było sobie pozwolić... tak, pozwolić sobie... czy teraz mi wolno?
Dobrze jest tam, gdzie nas nie ma.
Myśląc o tym wszystkim, tym bardziej chciałabym znaleźć czas na ten dziennik. Na patrzenie w jedną stronę. Są takie drobne rzeczy, które czynią to życie pięknym, ale trzeba je tworzyć, a nie czekać na nie.
Urobić rzeczywistość jak ciasto, nadać kształt minutom, jak bułkom, aby nasycić duszę spokojem.
I chłonąć widok, zapach, smak, bo tylko tak tworzymy prawdziwy obraz życia.
Żeby zawsze było za czym zatęsknić.
BUŁKI PSZENNE:
400 g mąki pszennej
30 g świeżych drożdży
250 ml ciepłej wody
2 płaskie łyżeczki soli
1 płaska łyżeczka cukru
Zrobić zaczyn (20 ml wody, drożdze, cukier), po 10 minutach dodać resztę skladników, wyrobić ciasto.
Uformować bułki i zostawić na godzinę do wyrośniecia dobrze podsypując mąką.
Piec około 15 minut w 200 stopniach.
Spokojnego dnia. Bez pośpiechu i stresu.
Są rzeczy ważne. Tu i teraz.
l o v e
a g a