Top Social

.

LIFESTYLE & INTERIOR BLOG

Featured Posts Slider

Image Slider

środa, 6 lutego 2019

RÓŻOWA SOFA

KOLOR ROKU 2019: PANTONE 16-1546 LIVING CORAL




To było lata temu. Ale to nie była różowa kanapa. To był brudny oliwkowy welur, przypominający trochę sztruksową torebkę mojej ciotki  w wersji makro. Taki, który godzinami można było gładzić gdy padały na niego przez okno promienie słońca, a on zmieniał się za każdym razem o jeden, dwa tony stając się ciemniejszy lub odwrotnie. Torebka była na magnes, z dużą klapą. Pojemna, żeby nie powiedzieć przepastna (to jedno z moich ulubionych słówek). Pewnie dlatego ciotka jeździła z nią na wycieczki we wschodnim kierunku, a jej torebka niejedno w życiu widziała. Podobnie ta kanapa - była tam jeszcze zanim babcia zaczęła wynajmować to mieszkanie. Jasne, na poddaszu, z ciemnymi drewnianymi drzwiami i kredensem w starym dobrym stylu z kluczykami w drzwiczkach. Z tego kredensu, gdy babcia się stamtąd wyprowadzała, dostałam cztery ręcznie malowane włoskie talerze, których z całą pewnością babcia nie kupiła. Albo tam już były, albo…, no właśnie, mogę tylko snuć domysły. Zostawmy to na kiedy indziej. Podłokietniki niestety były jedynie obite welurem od góry i nie na tyle miękkie, żeby móc na nich uciąć sobie dyskretną drzemkę, natomiast siedzisko wciągało każdego tak głęboko, że przy problemach z wagą, kręgosłupem albo z wiekiem, konieczna była pomoc drugiej osoby, żeby się z niej uwolnić. Nie pamiętam dobrze, czy była trzyosobowa, czy może jeszcze szersza… moja percepcja sprzed prawie trzydziestu lat była beztrosko ukierunkowana na nieco inne sprawy i takie szczegóły zwyczajnie mi uciekły. Niektóre ważne rzeczy niestety również… Ale to teraz bez znaczenia. Istotne było to, że siedzisko składało się z kilkunastu dużych, luźnych kwadratowych poduch, które wieczorem zamieniały się w łóżko dla naszej gromadki. Spaliśmy na nich ułożeni w różne kierunki, w zależności od stopnia zażyłości ramię w ramię lub w nogach. Poranne wstawanie zatem było przymusowo wczesne, gdyż jedyna droga do otwartej kuchni, co babcia ukrywała za równie oliwkową, jakby celowo dobraną do kanapy zasłoną przesuwaną na ukrytej w suficie szynie, prowadziła właśnie przez ten kawałek podłogi. Pościel zatem szybko lądowała u babci w sypialni, a welurowe cuda z powrotem na drewnianej konstrukcji kanapy. I jeszcze przed pierwszą poranną kawą, którą pili dorośli, mieliśmy z kuzynem zadanie, żeby pomiędzy poduszkami w siedzeniu, bo były ich dwie warstwy, powkładać wygładzone i minimalnie złożone świeżo uprane przez babcię tiszerki, spodenki, serwetki na stół, nawet bieliznę, a to dlatego, że nie było w mieszkaniu babci żelazka. Nie wiem, czy rzeczywiście go nie potrzebowała, czy chowała je jedynie na nasz przyjazd, wykorzystując zwyczajnie fakt, że gdy potem wysiadując popołudniami kanapę i grając w chińczyka, maglowaliśmy tyłkami wszystko co się dało. 




Trzy lata temu Pantone również wybrał jako kolor roku odcień różu. Od tamtego czasu rzeczywiście można powiedzieć, że róż na nowo zaczął pojawiać się w naszych domach. Wcześniej zarezerwowany był dla pokoju dziewczynek i każdy kto próbował wyjść z nim nieco dalej, z trudem mógł znaleźć u producentów dodatki czy nawet farby do ścian w takim różu, który nie czynił z nas fanów Hello Kity. Teraz jest zupełnie inaczej. I choć osobiście już dwukrotnie romansowałam z takim różem, i naprawdę wielu ze zdziwieniem nawet twierdziło, że to zaskakująco miłe dla oka rozwiązanie, to z początkiem tego roku u mnie róż znów został zdegradowany do rangi dodatków. Zniknął ze ściany w kuchni, tak samo jak wcześniej pod warstwą grafitowej farby na witrynach w salonie. Ale gdzieś tam się wciąż przebija i może gdyby nie ten róż, to ten grafit nie byłby taki, jaki jest. Puszczam do Was oko, bo to takie niuanse i zwykłemu śmiertelnikowi nie przyszłoby do głowy, żeby doszukiwać się koloru podkładu na obrazie, który nam się podoba i twierdzić, że bez tej dwunastej warstwy poniżej, ostatnia, na którą patrzymy nie byłaby taka sama. No cóż, jak już nie będzie czym sobie zaprzątać głowy, to można pomyśleć o tym, że gdyby nie te wakacje u babci i welurowa oliwkowa kanapa, nie miałabym dziś wyobrażenia jak wiele odcieni zieleni istnieje na tej ziemi… Warstwa po warstwie zbieramy doświadczenia, a w przeciągu lat zmienia się nasze spojrzenie na świat, na innych, na przedmioty. Z czasem, jest szansa, że dostrzegamy jak bardzo złożony jest to świat i jak trudno spoglądając na coś tylko w jednym konkretnym świetle, móc zrozumieć i rozszyfrować całą jego głębię.
I wniosek mam tylko jeden - ograniczony w tym poście wyłącznie do tej kanapy - że naprawdę istotne jest to, co kryje się pod zewnętrzną warstwą farby oraz fakt, że zwykły mebel może tak wiele dla nas znaczyć.









ŹRÓDŁO ZDJĘĆ PINTEREST


Dobrego dnia i do następnego posta.
Będzie moodboard, bo na jeden raz byłoby za dużo ;)


Custom Post Signature

Custom Post  Signature