Top Social

.

LIFESTYLE & INTERIOR BLOG

Featured Posts Slider

Image Slider

niedziela, 30 marca 2014

BALKONOWO

HELLO!!!
Drugi dzień słońce już cieszy moje stare kości.
Wygrzewam się, ładuję się jak akumulator
i nie chce mi się wracać w cztery ściany.
Zaszalałam w ogrodniczym, czyli kupiłam dziewięć bratków!!!
Te kwiatki są niesamowite.
I sadzę... To znaczy posadziłam.






Cuuudownej, słonecznej niedzieli moi blogowi przyjaciele!
aga 


piątek, 28 marca 2014

COURTAINS IN MY LIVINGROOM

Krawiectwo nie jest takie złe. Oczywiście jeśli uprawia się je z dystansem, raz do roku i bez fastrygi.
W innym razie to nieprzyzwoicie mozolne zajęcie!!

No bo wszystko zaczyna się od zakupu materiału. Jeśli potrzebuje się więcej niż dwie zasłonki, a u mnie tak właśnie jest, bo w jednym pokoju mam dwa i pół okna (znaczy się balkon),
i jeśli chce się mieć zasłonki maksymalnie do ziemi, ale nie takie, co to na pierwszy rzut oka od razu sugerują przebywanie w sypialni, najlepiej oczywiście lniane, bo do lnu ma się jak ja dziwnie nieuzasadnioną słabość
(może dlatego, że jak się nie ma siły na prasowanie 13 metrów bieżących to można powiesić pomięte i powiedzieć, że to taki styl :P),
no więc właśnie jeśli ma się takie zachcianki, to zadanie wydaje się nie do zrealizowania.
A! zapomniałam wspomnieć, że ma być wersja >budget<, czyli za grosze :P

Przeszkoda pierwsza
Fachowo uszyte lniane zasłony - fortuna, nie do przeskoczenia.
Ale marzenie zostaje. Kupione na allegro zasłonki z angielskich resztówek marketowych, po pierwszym praniu straciły po 15 cm. długości, ale nie żeby równo, o nie, amplituda skrócenia wynosiła prawie 10 cm...hehe. 

Podejście drugie - ikea... to, na co byłoby mnie stać, było niestrawne. Porażka.

Trzecia - fart!
Czyli materiał w 99% lniany (?cokolwiek to znaczy?) na aukcji allegro za 8 zł za metr!!!! Dla tych, co nie w temacie - cena za metr lnu to zazwyczaj 30-40 zł.
Szybka kalkulacja (14 x 8 = 112!!!!) i nie było mowy o tym, że nie wykorzystam okazji.
Klik, kupione, czekam....

Jest. Podekscytowana kupuję szpulkę białej nici i tnę...
Z zapasem, bo już wiem, że bawełna i len się kurczą. Ile? Niewiadomo. Więc szyję z 15 cm zapasu na dole - podwinę po prostu po wypraniu.



Plan: zasłony na szelkach
(bo takie z tunelem wydają mi się zbyt sypialniane, chociaż byłoby na pewno szybciej i łatwiej je uszyć).
Więc zaczynam od szelek, czyli 30 pasków: dotnij, obrzuć, zszyj, przewróć, wyprasuj....


Podwinięcie jednej zasłony przy tym wydaje się banalne, hehe. 


Tak, jak pisałam, rozchodziło się jeszcze o efekt kreszu, czyli takie naturalne lekkie zgniecenie materiału - co już wiem, że nie jest łatwo uzyskać na zwykłym lnie.
Jak wstępnie uszyłam zasłony to wymoczyłam je w ciepłej wodzie, zdaje się zdekatyzowałam, i potem wywirowałam, żeby się odpowiednio skurczyły i pogniotły.
No i mokre rozwiesiłam, żeby to całe gniecenie nie było przesadne.
Ech.... Następnego dnia, jak lekko podeschły, trzeba było się jeszcze uporać z podwinięciem.
Chciałam, żeby były idealnie do podłodgi, na styk.
Logiczne - zmierzyć na pierwszej zasłonce, podwinąć równo na całej długości, a resztę zasłonek na tą samą długość. Nic bardziej mylnego!!!
Bo albo ja mam rozciągliwą metrówkę z gumy, albo len się tak nierówno zbiegł, albo pijany mi dom stawiał (a to w epoce trzykrotnej normy nikogo nie dziwiło), albo po prostu moje drewniane karnisze są tak wypaczone, że każda zasłonka musiała być inaczej podwinięta.

Materiał miał być taki lekko pognieciony, więc podwinęłam i w sumie powinniem być koniec, bo mam, co chiałam...Ale...
Trafiły jednak potem jeszcze pod letnie żelazko, bo niewyprasowane nie znaczy jednak stylowe :P ani tym bardziej kreszowane :P Gdyby to moja mama widziała... ;/
To, co miało być pięknie lekko gniecione, miejscami wygladało jak rozciągnięte stare majtasy wyciągnięte z przepastnej szafy :(
Trudno. Pod żelazko, czyli ściąganie i zakładanie zasłonek po raz trzeci.

I co? Koniec? O nie!
Jak wyprasowałam, to moje idelnie podwinięte zasłonki znów okazały się za długie!!! Matko!!!
Ale wiecie co? Mam dosyć, poprawię może w przyszłym roku :P
Zwłaszcza, że czekają mnie jeszcze roletki do sypialni... Póki co, po prostu powiedzmy, że >tak ma być< :P














No kobiety!  Szyjące i nieszyjące! Jak to ostatecznie wygląda??? 
Myślę, że biorąc pod uwagę okoliczności, to całkiem nieźle, co?
Małe poprawki się zrobi i będzie idealnie ;)

***

Pięknego piątku!
Jutro zaczynamy weekend! 

aga




czwartek, 27 marca 2014

RESULT

Oto wynik moich poczynań krawieckich.
To znaczy zajawka.
Po więcej zdjęć zapraszam serdecznie jutro :)
Pośmiejemy się razem ;)



Miłego wieczoru Kochani!!!
aga

środa, 26 marca 2014

HAVE A NICE DAY!

Udanej środy!!!



aga 



niedziela, 23 marca 2014

POSITIVE THINKING

Witam niedzielnie.


Nie będzie dzisiaj >ustawek< i zdjęć nie wiadomo skąd :P

Będą >strzałki< :)))

Czyli zdjęcia strzelone bez sprzątania, fotoszopa i innych tego typu nastrojowych zmian.
Tak, jak ja widzę mój świat.
Bo prawda tkwi w danej chwili, w tej pięknej i nietrwałej wiśni, której udało się u mnie rozwinąć pączki.
I miała być różowa, a jest biała... nie zawsze mamy to, na co czekamy. Ale to, co mamy i tak jest wspaniałe.
Uwielbiam detale i smaczki. A nie oczywiste piękno.

Oto mój kawałek przestrzeni, chwila relaksu i moje wiosenne nastawienie do życia!
Ot, cała prawda o dzisiejszym poście.
















Switch off... ;)


Miłego dnia!
Have -  a - nice - day - !

aga
środa, 19 marca 2014

WORKSPACE AND CAHIER EN PAPIER - DIY

Wielkie dzięki za pomoc z sypialnią.
Bez Was nie ruszyłabym z miejsca. Przyznaję, że miałam opory, żeby Wam ten mój nijaki w wyrazie kąt pokazywać, ale dobrze się stało, bo wreszcie mam jakiś p o m y s ł!!!
Bardzo mi pomogłyście! 

***


Dzisiaj za to w poście mój kąt biurowy.
Na fotobloo pojawił się ten temat i mała prezentacja innych biureczek, a moje też się tam pojawiło ;), bo przypomniały mi się zdjęcia, które ostatnio właśnie zrobiłam.

Niestety nie mam jednego określonego miejsca do pracy. Kiedy rzeczywiście potrzebuję biurka, to wybieram sobie aktualnie najmniej przelotowy kąt w domu i w przeciągu tygodnia zagracam swój stolik roboczy niezbędnymi do pracy przedmiotami i inspiracjami. Na pewno widać na tych zdjęciach to, nad czym główkowałam parę ostatnich tygodni, a zdjęcie mojego miejsca pracy nawet zdecydowałam się wrzucić ostatecznie do katalogu, mimo, że pudełka, które tu stoją są w większości starsze niż mój e-shop :P


Lampa z odzysku, stare słoiki, buteki, papierzyska, nożyczki, miarki, sznurki i spinacze...
Przyznaję, że lubię mieć wszystko pod ręką.
I nie mam natury zorganizowanej, przez co taki detal, jak puszka farby po niedawnym malowaniu, to u mnie normalne :P












W związku ze ślęczeniem nad papierami i laptopem, moje miejsce pracy wygląda właśnie tak.
Moodboard, czyli tablica korkowa, to niezwykle uniwersalne miejsce, na którym można zawsze przyczepić coś ciekawego. Zwinęłam ją znad biurka mężowi, bo on w sumie jakoś i tak jej nie wykorzystywał. 




NA ZDJĘCIACH są PUDEŁKA:
ZINK - duże zamykane z metalowym dnem >tutaj
S.BOX małe >tutaj
OPENEXPO małe >tutaj


***

A  teraz jeszcze mały szczegół, który być może przypadł Wam do gustu - mój papierowy organizer DIY.
Oczywiście takie markowe teczki znajdziecie w ofercie skandynawskich marek,
ale rzecz, mimo, że dosyć pracochłonna, jest możliwa do zrobienia samodzielnie z dostępnych pod ręką materiałów.
Kajecik idealny na zdjęcia, wizytówki, wytargane kawałki gazet z inspirującymi obrazkami, adresy znajomych, czy rachunki do zapłacenia.





Zapraszam do obejrzenia mojego filmu o jego powstaniu:



***

Jak uporam się z remontem pomieszczenia na dole, to z pewnością mój stolik różności tam powędruje,
a na razie zagraca moje parę metrów kwadratowych u góry i korzystamy z niego wspólnie, każdy według potrzeb i upodobań ;)




See - you - next - time !
L O V E


Miłego dnia!! I do następnego razu ;)
aga

niedziela, 16 marca 2014

MESSY BED

Ale pogoda, co nie?
Nie zaskoczyłby mnie dzisiaj nawet śnieg za oknem. 



Nieogarnięte łóżko w sypialni nie może dziwić w taki dzień jak dzisiaj.
Ktoś chowa się w kuchni, ktoś bawi w salonie, a ktoś jeszcze ucieka w lekturkę właśnie w zaciszu sypialni. 



Zazwyczaj pokazuję Wam już gotowe rozwiązania. Nie macie punktu wyjścia, nie macie porównania. Tym razem stanęłam w martwym punkcie. Jakiś czas temu pisałałam >Tutaj, że pojawiły się u mnie panele na podłodze i ..... no właśnie, nic więcej w sypialni się nie zmieniło. To znaczy ściany pomalowałam na biało, ale na tym stanęło. Pomieszczenie nie ma charakteru... 
A może ja go nie dostrzegam. Nie doceniam. No nie wiem.






Przydał się dzisiaj telefon, który całkiem dobrze poradził sobie w tym beznadziejnym świetle. W aparacie zbyt dużo kombinowania, no i statyw chyba trzeba by rozkładać.
No więc tak, pod zastanowienie poddaję:

1. lampa sufitowa - może pasowałaby papierowa?
2. lampki przy łóżku - może lepsze będą wiszące retro żarówki na tekstylnym kablu?
3. ściana nad łóżkiem - no właśnie, co?
4. okno - tutaj najmniejszy problem, bo chodzi raczej o jakieś durnostujki, a tego mi nie brakuje :P 
Firany odpadają, bo tam dosłownie nie ma miejsca, żeby jeszcze coś zwisało do ziemi.
5. szafka/słupek koło łóżka - ma nieco inny odcień niż łóżko - czy malować? na jaki kolor?
6.[najważniejsze]szafa - czy malować ramy i czy okleić szare szyby? Czym - myślałam o folii albo tapecie???
Myślałam też o pomalowaniu listewek na biało. Dlaczego? Bo mam wrażenie, że za dużo w tym małym pomieszczeniu szczebelków, pasów i podziałów płaszczyzn... A szafa jest w kolorze wiśniowym, czyli lekko czerwonawy brąz, a łóżko to ciemny teak.
A może po prostu obszyć na jakiś jasny kolor narzutę? Łech...pomóżcie.




Po drugiej stronie łóżka jest zwykły stołek, jest jeszcze skrzynia i jedna pusta ściana. Widać trochę w lustrze. Nic szczególnego...
No a teraz zrobię sobie herbatkę i czekam na komentarze i pomoc :)

Have - a - nice - evening!
Miłego wieczoru!

aga




Custom Post Signature

Custom Post  Signature