Siadam do porannej kawy i do ostatniego chyba przed świetami posta... Tylko zahaczam o wirtualną rzeczywistość, żeby skupić się bardziej na tym, co chcę sama napisać, a nie ulegać obrazom, jakie mogłyby zatrzeć w mojej rannej głowie myśli i uczucia pachnące jeszcze poduszką. Widzę tylko, że TU pojawił się w sieci post, który sprawia, że czuję się potrzebna jako bloger, jako rzeczywisty influencer w dzisiejszym natłoku wiadomości i twórczych fantazji wielu ludzi. Trudno tak nie zginąć w tłumie... Dziękuję zatem losowi, że mnie tu skierował i robię to, co nadaje sens mojemu życiu i daje szczęście.
Ostatnio użyłam w poście sformułowania {dom z duszą} i przyznam szczerze, że nie daje mi to spokoju. Zastanawiałam się, czym tak naprawdę jest taki dom, co to znaczy? Czy każdy piękny dom to dom z duszą? Dlaczego użyłam tego określenia i czemu inni mówią tak o moim domu...? Albo inaczej - chcąc Wam o tym napisać, zastanawiałam się, jak urządzając dom tej duszy nie zaprzedać manii gromadzenia przedmiotów, wypierających z naszej osobistej przestrzeni uczucia, miejsca dla nas samych i zapełniających czasem nawet to, co powinno pozostać na przykład {puste}, gdyż i pustka ma swoje miejsce w naszym życiu. Choćby na nowe. Na zmiany. Na ruch.
Nie znam na to recepty, ale mogę Wam opowiedzieć, jak jest u mnie.
Czy urządzam dom w konkretnym stylu? Trzymając się jakiś zasad? Tak, zdecydowanie tak. Zbieram inspiracje, zaglądam w cudze okna, wertuję katalogi z pięknymi przedmiotami... Uczę się stylu skandynawskiego nie dlatego że jest modny, ale dlatego że do mnie pasuje. Znalazłam w nim spokój i swobodę na adaptację tego co mam, bez konieczności wymiany wszystkiego na nowe. Wręcz przeciwnie. Uznałam, że to styl, który jak żaden inny respektuje historię mojego domu i odzwierciedla zmiany, jakie zachodzą w życiu. A poza tym daje możliwość ciągłej przemiany, bo tym jest chociażby zmiana koloru mebli, czy skrzyń, jakie ostatnio malowałam. Kiedyś pomalowałabym je na biało, a dzisiaj wybrałam już inny kolor. Bo takie właśnie jest życie i {to mi w duszy gra}. Nie czuję się ograniczona wyborem, bo wszystko mogę dostosować do tego co już zgromadziłam wokół siebie - nowym meblom dać vintydżowy look, a stare odświeżyć jasną farbą kredową. Takie to moje, prywatne, i może dlatego właśnie ma duszę.
Nie czuję się niewolnikiem tego, co już stworzyłam. Dobrze jest mieć duży strych, żeby nie pozbywać się definitywnie rzeczy, których nie chcemy na przykład już mieć blisko siebie. Zawsze może się zdarzyć tak, że po paru latach przypomni nam się, że to o czym aktualnie marzymy już kiedyś mieliśmy.... Ale rzeczy po prostu są albo ich nie ma. To nie one nas określają, tylko to, co z nimi zrobimy. Choć są przedmioty, którym należy się szczególny szacunek, pamiątki i temu podobne, to nie przywiązuję się do raz urządzonego wnętrza, gdyż któregoś dnia mogę wstać i postanowić, by zwyczajnie coś zmienić, czegoś się pozbyć z lekkim sercem i już.
Gdy szukam czegoś nowego do domu, to rzadko kiedy jest to gotowa rzecz. Chyba że potrzebuję czegoś naprawdę użytecznego jak kanapa, czy szczotka do wc {hehe}. Ale nie ukrywam, że jako horoskopowy byk uwielbiam ładne rzeczy i jeśli coś mi wpadnie w oko, to potrafię kombinować na wszystkie możliwe sposoby, żeby to zdobyć. Jednak w większości przypadków zaczynam planować od drugiej strony.....jak sprawić, żeby podkładka pod buty w przedpokoju nie była {zwyczajna}... I tak właśnie ubzdurałam sobie, że będę szukała starej szuflady, z której na pewno uda mi się coś wyczarować. Bo wszystko wokół jest takie pospolite..... - potrzeba mi oryginalnych pomysłów.
Zaanagażowanie w tworzenie jakiegoś mebla, w jego odnawianie i przemianę, sprawia że jesteśmy do takiego przedmiotu przywiązani emocjonalnie. Niech brzmi to patetycznie albo i śmiesznie, nie dbam o to. Takie jest moje zdanie - że wszystko wokół nas ma znaczenie i historię. Jeśli nie mamy talentów, aby samemu to robić, to wtedy nasza energia poświęcona na szukanie odpowiedniego mebla, oszczędzanie na niego, to wszystko przekłada się na emocje włożone w dom. I one tam pozostają. Zatem znów jest szansa, że odnajdziemy w nim duszę... Bo dom z duszą to z całą pewnością nie są zgromadzone przypadkowo przedmioty, nawet nie te wystylizowane i wiernie odzwierciedlające trendy. Dom zaczyna mieć duszę dopiero, jeśli go pokochamy i poświęcimy mu czas.
Czas. No właśnie... Uważam, że w urządzaniu domu nie ma się z czym spieszyć. Tempo i sposób w jaki zmienia się wystrój domu to z jednej strony rytm natury, w który jesteśmy z racji swojego biologicznego charakteru wpisani, a z drugiej strony to zwierciadło naszych charakterów. Jeśli ktoś jest raptusem, to od idei do realizacji nie ma za dużo czasu, inaczej jest nieszczęśliwy. Ale są przecież wśród nas ludzie cierpliwi, którym czekanie jedynie dosładza efekt końcowy. Zatem wszystko w swoim tempie. Zgodnie z naszymi potrzebami. Nie dlatego, że w tym sezonie jest modny zielony, ale dlatego, że tego zielonego nam potrzeba, żeby czuć się dobrze.
Dom z duszą nie musi dużo kosztować. Nie materialnie. Ale z pewnością kosztuje nasze poświęcenie. Sprzątanie to jedno, ale zupełnie nie o to mi chodzi. W domu toczy się życie i to jemu należy się nasza uwaga. Aby ta przestrzeń ożyła, a nie była jedynie kopią magazynu wnętrzarskiego. Do przemyślanego stylu wystroju warto więc dorzucić swoje cztery grosze w postaci dekoracji. Najlepiej by od czasu do czasu były to dekoracje wykonane samodzielnie, lub z dziećmi. Nawet zerwane na spacerze gałęzie dzikiej śliwy wstawione do wazonu z wodą są taką formą własnoręcznej ozdoby wnętrza. Powiedziałabym, że to swoisty pierwiastek ludzki, a ja poświęcam na to całkiem sporo czasu. I zazwyczaj przy dekorowaniu domu przesuwam meble. Dzięki temu dom jest ciągle w ruchu, żyje podobnie jak my i wydaje się nam służyć najlepiej jak tylko potrafi.
Tym samym jest gotowanie dla najbliższych. Nie przesadzę mówiąc, że nie jestem najlepszą kucharką {mam zdecydowanie środek ciężkości talentów przesunięty w inne sfery działań międzyludzkich, hehe }, to jednak bardzo lubię gotować i jeśli to robię, to staram się również by zarówno gotowanie jak i jedzenie sprawiały nam radość. Więc aby tak było, to do garnków oprócz soli wkładam też swoje serce. A jak nie mam serca do gotowania, to po prostu nie gotuję, bo wtedy i tak nic z tego nie wychodzi. I tego się trzymam.
Styl w jakim urządziłam dom jest mocno inspirowany skandynawskimi trendami. Ale to styl, który właśnie respektuje nasze potrzeby i nasze ograniczenia. Pomaga je zaakceptować, bo przy niewielkim nakładzie, jedynie większym wysiłkiem, też możemy stworzyć piękny dom. Warto. Naprawdę warto Kochani. Zachęcam Was do tworzenia takich domów. Z Duszą właśnie.
Dla tych z Was, którzy nie znajdą już czasu przed weekendem, chciałam życzyć zdrowych i pogodnych Świąt Wielkanocnych. Dużo, dużo radości i otwartych serc.
Jesteśmy w kontakcie na istagramie ;)
G E T T H E L O O K:
CERAMIKA BROSTE COPENHAGEN - FILIŻANKA DUŻA, FILIŻANKA MAŁA, DZBANEK, TALERZ, MISECZKA
Ślicznie wyglądają te dodatki z piórkami. u mnie za długo by nie wytrzymały przy moim kocie :)
OdpowiedzUsuńA mój nie zwraca na nie uwagi. Zdecydowanie bardziej lubi obgryzać suche gałązki w wiankach :)
UsuńSuper zdjęcia! Wesołych świąt :)
OdpowiedzUsuńWesołego Alleluja ! Aga
OdpowiedzUsuńAch... jaki wspaniały klimat i piękną całość tworzą te wszystkie poszczególne elementy na zdjęciach...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ;)
Kocham jak patrzysz na świat Aga! I jeszcze jedno, Twoje zdjęcia zdecydowanie trzeba oglądać w takim formacie, to dopiero jest uczta dla duszy i oka! Ściskam!
OdpowiedzUsuńzachwycające zdjęcia ! brak mi słów.....
OdpowiedzUsuńniezmiernie mi miło. Dziękuję i pozdrawiam
UsuńPrzepiórcze jajka na Wielkanoc czy tylko do zdjęć ? Bardzo fajne zdjęcia babka świąteczna musi być u nas też i dużo sałatek i ciast ;) Święta na słodko.
OdpowiedzUsuńMało jest domów z taki style, prostym ale za razem nietuzinkowym.. podziwiam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoj styl, bardzo ładne ozdóbki.. :)
OdpowiedzUsuńFajny wpis. Również staram się by mój dom był domem z duszą :)
OdpowiedzUsuń