NIE PAMIĘTAM z domu drożdżowego ciasta. Pamiętam z wakacji pierogi z owocami u babci, smażone na okrągło jajka w czasie żniw, jedzone przy akompaniamencie polskiego radia, łodygę rabarbaru maczaną w słoiku z cukrem, prażochy i kluski z mąki rzucane na świeżo udojone mleko na kolację. Pamiętam chłodnik z truskawek z makaronem, i zapach kuchni w czasie świniobicia, smażone w nocy frytki, pomidory ze szklarni, którymi jeden chłopak chciał mnie w sobie rozkochać.... Ze swojego domu nieco mniej, nie wiem czemu. Może dlatego, że miasto po prostu smakuje inaczej. Rodzice pracowali, ja biegałam z kluczem na szyi. Więc został w głowie zapach kakao i murzynek z prodiża, inka z mlekiem pita jak "dorosła" kawa w szklance z koszyczkiem, chleb obgryziony w drodze do domu i woda z sokiem z saturatora oraz gorąca kukurydza kupowana o świcie z obwoźnego osiedlowego straganu. A w wakacje lody z Markizy i lizaki ze strzelnicy.
Nie pamiętam, kiedy ciasto drożdżowe stało się moim ulubionym, bo w żadnym z domów z mojego dzieciństwa go nie było. Prawdopodobnie wtedy, gdy wreszcie zaczęło mnie słuchać i porządnie wyrastać. Chałki, bułki, ciasto z kruszkonką, pizza, racuchy.... Drożdże ukochałam najbardziej na świecie. Wiem, że gotowanie to sztuka, ale nie nie mam do niej daru. Czasem nad tym ubolewam. Jednak gdy już coś robię to z nabożną uwagą. Po tempie i sposobie w jaki wyrasta ciasto drożdżowe można przewidywać pogodę i można odczytywać nastrój. Gdy zaglądam do zaczynu, to jakbym zaglądała do dziecięcej sypialni i sprawdzała, czy aby wszystko jest jak należy - ostrożnie, tak by dzieci tego nie zauważyły, a gdy przykryję już ściereczką naczynie z ciastem to pilnuję, aby nie było przeciągu, chodzę na paluszkach w przekonaniu, że najmniejszy hałas mógłby zaburzyć proces wyrastania. Oczywiście czynię to wszystko w sekrecie, bo ktoś mógłby pomyśleć, że postradałam zmysły i gadam do ciasta, lepiej zachować w tej kwestii pozory normalności.
Wydaje mi się, że smak ciasta drożdżowego będzie tym, który będzie kojarzył się mojemu synowi z domem. Chociaż.....nigdy nie wiadomo [:)].
Pulla to tradycyjne fińskie bułeczki drożdżowe z cynamonem. Używam do nich cynamonu z Indii. Do kupienia choćby w littleindia.pl. Kupuję tam większość przypraw i ryż. Cena bardzo rozsądna, a jakość.....spróbujcie, zobaczycie sami.
PRZEPIS NA PULLA WEDŁUG KINFOLK TABLE,
z którego (prawie... ;)) korzystałam
CIASTO
Wymieszać drożdże z odrobiną mleka i cukru. Poczekać ok. 10 minut, aż zaczną pracować. Dodać przesianą mąkę, cukier, kardamon, masło, sól i wyrabiać ciasto, aż będzie elastyczne, czyli ok. 15 minut ręcznie, a 8 minut robotem. Przełożyć ciasto do miski i przykryć ściereczką - pozostawić ciasto na godzinę w ciepłym miejscu do wyrośnięcia - podwoi swoją objętość.
NADZIENIE
W międzyczasie przygotować nadzienie - połączyć masło (w temperaturze pokojowej) z cukrem i przyprawami(ja do nadzienia nie daję już kardamonu).
Po godzinie obsypać stolnicę mąką, rozwałkować ciasto na prostokąt (ok. 50 x 38 cm., o grubości ok. 1 cm. Ja nie mam tak dużej stolnicy więc dzielę ciasto na dwie części), posmarować nadzieniem i zwinąć w rulon. Ostrym nożem pociąć na około 16-20 plastrów.
Układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, z niewielkim odstępem między bułkami, po około 9 - 10 plastrów na blaszce.
Przykryć i zostawić jeszcze na ok. pół, do godziny, do wyrośnięcia.
Nagrzać piekarnik do 205 st, posmarować bułeczki roztrzepanym jajkiem i ewentualnie posypać grubym cukrem
(ja nie posypuję, bo chyba bym nie wytrzymała tej ilości cukru).
(ja nie posypuję, bo chyba bym nie wytrzymała tej ilości cukru).
Piec 10-12 minut.
Najlepiej smakują ciepłe.
Smacznego!
l o v e
a g a
Uwielbiam te bułeczki, robię je "na oko" i bez kardamonu. Syn najczęściej prosi o ich upieczenie, bo lubi jak w domu pachnie ciastem i cynamonem:)
OdpowiedzUsuńZ reguły przepis jest na alibi ;) Też uwielbiam ten zapach...
UsuńPozdrowienia i miłego dnia!
I ja uwielbiam ten zapach... Dla niego mogłabym piec i piec... :> (gdyby tylko czas pozwolił na spokojne siedzenie w kuchni ;))
UsuńJa niestety jestem antytalentem cukierniczym:) Wychodzą mi tylko muffinki i tarta:) Z ciastem drożdżowym nigdy jeszcze nie próbowałam, a Twoje bułeczki wyglądają tak apetycznie, że aż ślinka cieknie:) Dobrze, że moja Mama co chwilę serwuje mi bułeczki z owocami:) Agnieszka pozdrawiam bardzo serdecznie!
OdpowiedzUsuńZ dzieciństwa pamiętam chleb ze śmietaną i cukrem, kogiel mogiel, pierogi leniwe, orzechy zrywane prosto z drzewa i ciasto drożdżowe właśnie! Te z owocami i z grubą warstwą kruszonki. Bułeczki z cynamonem królują w naszym domu od niedawna, choć znamy je bardziej jako Kanelbullar. Nie wiem czy jest między nimi jakaś różnica ;)
OdpowiedzUsuńAga piękne zdjęcia, aż nabrałam na nie ochoty ponownie!
Jak drożdże nie chcą urosnąć dorzucam proszku do pieczenia. Ciasto niczym się nie różni, a drożdże zawsze wyrosną. Lubię drożdżowe, ale musi swoje odstać, bo zbyt świeże nie służy mi:( podobnie jak każde ciasto i wypieki.
OdpowiedzUsuńJa z dzieciństwa pamiętam sernik i jabłecznik :) zapach krzaków pomidorów (do dziś uwielbiam wąchać zielone części pomidorków) i źródlaną wodę ze studni.
Piękne fotki Aga :)
Ja zazdroszczę wszystkim, którzy dobierają składniki na oko. Ja muszę mieć podaną dokładną ilość mąki, masła itd.
OdpowiedzUsuńBułeczki piękne wyszły, pozazdrościć tylko. Ciekawa jestem czy filtrujesz swoją wodę w kuchni filtrem do wody?
Też lubię drożdżowe, czy z Twojego przepisu bułeczki rozpływają się w ustach? Ja korzystam z miski Tupperware dzięki której jest to czynność " łatwa, szybka i przyjemna".Pięknych sierpniowych dni.
OdpowiedzUsuńWspaniale... Po prostu zakochałam się w tym poście. Jakby posiadał magiczną moc, zdolną przenieść mnie w czasie i przestrzeni... Czułam z Tobą te smaki, wracałam do dzieciństwa, by po chwili przenieść się do teraźniejszości - innej, ale nie gorszej, po prostu innej... Nasze smaki z czasów, gdy byłyśmy dziećmi... Ja smak ciasta drożdżowego pamiętam z domu, chociaż to może złe określenie... Bowiem ciasta nie dojadałam :P, zrywałam z czubka spore stożki kruszonki, którą robiła mama... Jej smak najbardziej pamiętam, gdy mowa o drożdżowym cieście... A dzisiaj? Dzisiaj lubię z nim pracować, choć częściej niż świeżego, używam sypkiego - by było szybciej, bo ja nieszczególnie cierpliwa jestem... Wiem, że odmawiam sobie pewnej alchemicznej frajdy, swoistego rytuału, ale te rekompensuje ciasto wyrastające w piekarniku - najlepiej drożdżówki: z truskawkami albo serem... (Te pierwsze koniecznie z kruszonką!) Rozczarowałam samą siebie, bo nie zrobiłam ich jeszcze w to lato... (Chociaż mam jeszcze dwa tygodnie do nadrobienia zaległości ;)).
OdpowiedzUsuńPięknie było. Posiedzieć u Ciebie z rana, uśmiechnąć się pod nosem i rozmarzyć. Dziękuję Ci za to, bardzo :*.
Nie wiem jak z darem do gotowania, ale serducho do pieczenia widać wielkie :) a cała relacja jest zrobiona z takim smakiem i wyczuciem, ze chyba sama się dzisiaj wezmę za pieczenie :) Pozdrowienia Ola
OdpowiedzUsuńSuper, jak domowo, faktycznie widać że masz do tego serce i Twój dom pachnie pewnie często ciastem drożdżowym :)
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie. Chyba sama sobie dzisiaj coś takiego sprawię :)
OdpowiedzUsuńJa też drożdżowe uwielbiam i mi się akurat z domem kojarzy. Mamine bułeczki z domowymi dżemami albo twarożkiem czy babcine racuchy z jabłkami. A do tego drożdżowe ciasta z owocami i kruszonką - w lecie, co drugi dzień, bo coś trzeba było robić z tymi wiśniami, śliwkami, truskawkami i innymi dobrodziejstwami, których zawsze było za dużo.
OdpowiedzUsuńZa to bułeczek z cynamonem, które uwielbiam, nikt mi nigdy nie piekł. Ba, nie przyszło mi do głowy, żeby upiec je samej. Muszę nadrobić, szczególnie, że Twoje prezentują się tak smakowicie, że aż czuję ich zapach przed monitorem ;)
Ciasto drożdżowe to jedno skojarzenie - dom Babci. Tam zawsze latem pachniało drożdżówką z owocami. Ja niestety nie umiem zrobić tego ciasta, zawsze mi opada. I nigdy nie wiem dlaczego mimo, ze wykonuje z przepisem.
OdpowiedzUsuńUwielbiam drożdżowe ciasto i to jest moje wspomnienie z dzieciństwa - mieszane drewniana łyżka, pieczone przez babcie w prodiżu :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem takim dzieckiem, z kluczami na szyi -i z kanapką w łapce.... mama zawsze długo w pracy, i w światek i w piatęk, gotowała bardzo dobrze- ale rzadko.
OdpowiedzUsuńDlatego, nie mam takich miłych pachnących skojarzen z zapachem ciasta - za to zawsze mieliśmy pięknie wykrochmaloną - i wyprasowaną pościel, którą do dziś uwielbiam - świeże kwiaty w domu i dużo, dużo książek.
i w sumie w moim domu jest podobnie........:)
Za ciastami do dziś nie przepadam, wolę warzywa i owoce i nie narzekam.
A Twoje kadry nie zmiennie mnie ZACHWYCAJĄ.
Niezwykły talent i dar - wspaniale że prowadzisz ten blog i dzielisz się tym.
A.
Nie ma nic lepszego jak ciasto drożdzowe :) czy można prosić o więcej przepisów?
OdpowiedzUsuńświetne i naprawdę smaczne. sama często robię z tego właśnie przepisu i w końcu postanowiłam skomentować :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPotwierdzam słowa Mennicy Polskiej, doskonałe drożdżówki, które będą smakować każdemu domownikowi. Muszę częściej zaglądać, na tego bloga, bowiem, naprawdę super estetyka i interesujące zdjęcia zrobione do artykułów. Pozdrawiam i nic nie zmieniaj tutaj, bo robisz to naprawdę świetnie Agnieszka :)
Usuń