Dzień dobry Kochani.
Wreszcie jest ciepło i można spędzić sobotę na zewnątrz. Jak ja lubię takie dni. Ten spokój, jaki mam wokół domu, troszkę na uboczu, ale nie w oderwaniu od rzeczywistości. Wsiadam w samochód i wtedy świat się błyskawicznie kurczy. Albo zaglądam komuś w Australii do kuchni, bo przecież mogę to zrobić zwyczajnie korzystając ze smartfona. Ech, jaka ze mnie szczęściara, że żyję w tych czasach i w sumie nie dostrzegam nawet już tylu życiowych pułapek, co kiedyś. Doceniam. Tak, to dobre określenie tego, co dzisiaj czuję. Skończyłam czterdzieści jeden lat. Starałam się niepostrzeżenie, na paluszkach, żeby nikt nie robił z tego afery, bo w sumie to nie wiem jeszcze, czy nie zaczęłabym się zastanawiać nad upływem czasu, gdyby zrobiło się wokół tego zamieszanie. Zupełnie inaczej niż w wypełnianiu tych 14 971 dni mojego dotychczasowego życia, kiedy to starałam się każdą minutę zaznaczyć w kalendarzu na czerwono, żeby niczego nie przegapić, żeby mi nic nie umknęło, żebym o wszystkim pamiętała nawet po tych kilkunastu tysiącach dni... Uważność to jedna z cech, jakich można się nauczyć z wiekiem, jednak mam wrażenie, że zawsze zbyt intensywnie interpretowałam wszystko wokół. Ale dzięki temu jestem dzisiaj tu, gdzie jestem. I to jest dobre. To mnie uszczęśliwia.
Gotowanie sprawia mi o tyle większą radość, że nie szukam w nim skomplikowanych receptur. No i mam własną kuchnię, to naprawdę ma znaczenie. Coraz częściej akceptuję, że pewne rzeczy mi po prostu nie wychodzą i szkoda czasu na eksperymenty. Wolę skupić się na tym, co mnie nie frustruje ( ;) ). Myślę, że każdy z nas gotuje z większym zaangażowaniem, jeśli sprzyja temu przestrzeń. Urządzanie domu, aranżacja i stylizacja, to coś więcej niż układ mebli i dodatków. Za każdym razem, gdy doradzam komuś jak wydzielić dobrze strefy funkcjonalne w domu i jak zapewnić każdej z nich specyficzną "współzależną autonomiczność" [to w sumie moje autorskie pojęcie, które wynika z mojego rozumienia wnętrz, a przede wszystkim ludzi, którzy w nich żyją] , wiem, że dobrze poznając potrzeby osoby, której doradzam, uda się odnaleźć receptę na takie harmonijne i pełne realizowanie swoich potrzeb. Bo dom to przecież ludzie. Tak kochani, to Wy. Ja. I nasze marzenia.
Staram się w swoim domu odkrywać na nowo pewne zapomniane schematy. Zastanawiam się nad tym, ile przypadku, ile konieczności, a ile świadomych wyborów było w urządzaniu domów moich babć, tego jak organizowały sobie kuchnie, jak podchodziły do gotowania. Moja jedna babcia w tym roku skończy 90 lat. I codziennie gotuje dla siebie posiłki, od wielu tysięcy dni swojego pięknego życia w takich właśnie emaliowanych garnkach, jak te na zdjęciach, które i ja z sentymentem zaprosiłam do siebie. Bo zdrowe, tanie, ekologiczne, lekkie, piękne, spójne z moją estetyką....i jakoś dają mi do myślenia. Choć nie zamierzam rezygnować z nowinek, które mogą polepszać jakość mojego życia, to lubię takie smaczki, które przekonują mnie, że wszyscy jesteśmy do siebie bardzo podobni, a co za tym idzie łatwiej mi zrozumieć czyjeś wybory. Warto czasem uświadomić sobie, że niektóre rzeczy przetrwały próbę czasu i może wtedy spojrzymy na nie bardziej przychylnym okiem.
Podchodząc do tematu garnków bardziej od strony praktycznej, oczywiście znajdziecie w sieci dużo artykułów, które niezaprzeczalnie potwierdzą to, że gotowanie w emalii jest zdrowe i łatwe. I tanie, bo ceny tych garnków nie są wcale przerażające. Same garnki natomiast mają dzisiaj przeróżną stylistykę, co może przekonać do nich nawet zwolenników bardziej nowoczesnych wnętrz. Nie będę zatem powielać tych informacji, [poszukajcie garnków pod linkiem na końcu posta] a napiszę parę słów o swoich doświadczeniach.
Ja gotuję (indukcja) przede wszystkim w garnkach ze stali nierdzewnej, z powłoką ceramiczną i teraz też w emaliowanych. Pozbyłam się ostatnio okrutnie ciężkich garnków z anodowanego aluminium z utwardzaną powłoką teflonową. Niestety, ponieważ garnki zawsze myję w zmywarce, z czasem i tak ta powłoka uległa uszkodzeniu, a wiadomo konsumpcja teflonu nie jest pożądana ;) Emalia, o ile nie jest uszkodzona, jest jedną z najzdrowszych powierzchni do przygotowywania posiłków. I niezwykle skutecznie i oszczędnie pożytkuje energię, więc gotuje się szybko i smacznie, no i oczywiście zdrowo, bo nic nam nie wchodzi w niepożądaną reakcję chemiczną w wysokich temperaturach. Nie zastanawiałam się prawdę mówiąc nad procesem technologicznym wytwarzania garnków emaliowanych, żeby stwierdzić jednoznacznie, że ich produkcja ma jakąś przewagę nad innymi dostępnymi na rynku naczyniami. Bo gdyby tak było, to przymiotnik eko znaczyłby ekologiczny względem i człowieka i środowiska. A mogę zakładać w ciemno, że produkcja naczyń pokrywanych teflonem musi być procesem o dużo większym impakcie ekologicznym zarówno na środowisko, jak i na ludzi pracujących w tym przemyśle, a ich utylizacja również nie jest taka łatwa.
Niestety mam średnie doświadczenia z powłokami ceramicznymi - wszystkie garnki i patelnie mi się rysują, mimo, że używam tylko drewnianych przyborów do mieszania. Ale to może wina mycia ich w zmywarce. No ale tego to już nie zmienię ;)
Uściski kochani!
Cudownego weekendu dla Was!
l o v e
GET THE LOOK
Piękne ujęcia :-)
OdpowiedzUsuńWydawało mi się, że emalie nie nadają się na indukcję, a tu proszę (nie próbowałam). Właśnie urządzam swoje nowe życie wraz z kuchnią i takie smaczki będą nieocenione. Lubię trochę zagrzebać się w przeszłości, choć do tradycji mam mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńU mnie będzie wsiowo i kolorowo :) tak więc pstrokate emalie na start :)
Najlepszego Aga z okazji tych 15K (nie wpadłabym na to, żeby przeliczać swój żywot na dni ha ha ha). U Ciebie jak zwykle stylówa z megaklasą. Napawa spokojem i dobrą energią.
Ściskam :)
Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńA pierwsze fragmenty tekstu - tak mądre...
Wszystkiego najlepszego! <3
Nic dziwnego, że moi dziadkowie cały czas cieszą się zdrowiem. Nie dość, że kiedyś nie było tyle chemii dodawanej w produktach, to też właśnie kojarzę z dziadkami te emaliowane garnki - coś w tym jest :)
OdpowiedzUsuńPowiedz mi proszę gdzie kupiłaś te świetne deski do krojenia? Dobrze kojarzę, że to egzotyczne drewno?
OdpowiedzUsuń