Nie ma to jak piątkowy wieczór. Ogarnia mnie weekendowy entuzjazm, tym razem taki bardzo umiarkowany, ale zawsze to coś. Poza tysiącem innych spraw, zadań, miłości i pasji, to w kwestiach mieszkaniowych, odnotowuję szybko bilans tego dziwacznego tygodnia na plus. Zrobione, albo raczej odrestaurowane jakimś cudem dwie poduszki z szydełkowym przodem, zabejcowany taboret od Zorkiego, przeszlifowane deski na małe szyldy i na jeden wieszaczek do przedpokoju... No ale kompletnie nie miałam w tym tygodniu nastroju, żeby pstrykać fotki, więc nie mam na to dowodów :( Tak jak ostatnio pisałam, mam naturę jesienną, czyli sinusoidalną. Systematycznie i naprzemiennie dopadają mnie okresy manii i apatii. Nie znaczy to, że nic nie robię, nie da się nic nie robić, ale do wielu rzeczy muszę się zmuszać. Kiedy indziej nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Ale od jakiegoś czasu czuję się trochę jak to poroże, które miało w sobie trochę życia, ale przed 1944... Przepraszam za to makabryczne porównanie ;)
Nie będę bynajmniej rozpisywała się o swoim dziwnym nastroju. Jeśli ktoś ma chwilkę to te trzy piekne kobiety opiszą to za mnie.
Ale nawet nie o mnie chodzi, tylko po prostu o piekne piosenki, polecam z całego serca.
SADE King Of Sorrow
Wszyscy znają doskonale, nie trzeba przedstawiać, po prostu Ikona. Tekst piosenki po angielsku, myślę, że będzie zrozumiały :) .
Wyraża wszystko to, co chcę powiedzieć. I piękny teledysk. I to, jak bierze te żółte trampki, miskę i mydło w proszku... ech...
i'm crying everyone's tears
and there inside our private war i died the night before
and all of these remnants
of joy and disaster
what am i supposed to do
i want to cook you a soup that warms your soul
but nothing would change nothing would change at all
it's just a day that brings
it all about
just another day
and nothing's any good
the dj's playing the
same song
i have so much to do
i have to carry on
i wonder if this grief will
ever let me go
i feel like
i am the king
of sorrow
the king of sorrow
i suppose i could just walk away
will i disappoint my future
if i stay
it's just a day that brings
it all about
just another day
and nothing's any good
the dj's playing the
same song
i have so much to do
i have to carry on
i wonedr will this grief
ever be gone
will it ever go
i'm the king
of sorrow
the king of sorrow
i'm crying everyone's tears
i have already paid for all
my future sins
there's nothing anyone
can say to take this away
it's just another day
and nothing's any good
i'm the king
of sorrow
king of sorrow
BEBE Siempre Me Quedara
Tłumaczenie moje, trochę ogólne, ale wyraża sens. Oczywiście mnie nikt nie porzucił, ale słowa są dosyć uniwersalne, głos piekny, kobieta niebanalna...
Jak powiedzieć, że rozpadam się na tysiąc części
że wszsytko w moim życiu poszło nie tak
A teraz dopada to mój umysł i moje ciało
moje drobne ciało
które staje sie się rzeką
Jak trudno otworzyć oczy
I robię to bardzo powoli
W razie gdybys był tuż obok
Trzymam to wspomnienie
w największym sekrecie
zaszyte w moim wnętrzu
to jak odrobina światła w ciemności
I to mnie uspokaja
Czas wszystko ucisza
A ja zawsze mam przy sobie
czuły głos morza
oddycham deszczem
który spływa mi po ciele
ten kwiat co kwitnie we mnie
i znów śmieje się
i myslę, że słysze znów
ten czuły morza głos
BUIKA En Mi Piel
Głos ponadprzeciętną, znacie ją pewnie z duetu z Sealem. Choć muzyka liryczna, to tekst w sumie jest optymistyczny, dlatego zostawiłam na koniec, bo przecież nie można tak smutno kończyć posta. I nawet jeśli dopadają mnie chwilowe irracjonalne smutki, to W mojej Skórze, dosłownie, jest pasja i miłość, jest potrzeba piękna, natury i nieskończoności...
Potrzebuję słońca
I błękitego morza
Chcę więcej bezkresu
A mniej końca rzeczy
Być szczęśliwa, by zobaczyć, jak kwiat inny kwiat rodzi
Bo wtedy mój cień ulatuje niczym wiatr
Kto chce mnie kochać,
miłością żarliwą, która spala mnie
Jest głos ziemi, który śpiewa w moim sercu
a moje stopy wciąż tańczą
I wtedy całe zło znika
i cały ból
muszę kochać
Chcę być światłem, które całuje kwiat
muszę kochać
być kwiatem, żyć pasją.
ściskam Was mocno
piątkowo
love
agnieszka n.
No Kochana ja zawsze z Tobą :) czy góra czy dół - nieważne- Pamiętaj ,ze my tu jesteśmy i niecierpliwie czekamy na Ciebie . Czasem każdy ma swoje lepsze lub gorsze dni - i ma do tego prawo ;) Ale nie to jest ważne - ważne ,że tu Jesteś - buziaki
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci pięknie za te słowa. Uśmiecham się do Ciebie z głębi serca.
Usuń***
Ale muzykalnie dzisiaj u Ciebnie! :)
OdpowiedzUsuńNo powiem Ci, ze jesien tez nie dla mnie, a zima juz w ogole. Latem i wiosna tryskam energia, a na jesien lekko osiadam. Wmowilam mojemu Body, ze to resztka lata i jeszcze zdolal podolac czarnej witrynce. Ale jak dalej bedzie, to nie wiem... :)
Poroze podoba mi sie bardzo- taki maly akcent na bialej scianie- jak najbardziej!
Pozdrawiam serdecznie
Dagi
Hej Dagi. Oj witrynka śliczna u Ciebie. Już chyba pisałam.
OdpowiedzUsuńPewnie się za chwilę poskładam w całość i znowu będę niczym Kapitan Ameryka:) zresztą już chciało mi się napisać posta ;)
Dzięki za Twoją obecność:)))
Podoba mi się to określenie "sinusoidalna", ja znowu szybko się zapalam, a potem równie szybko gasnę. No i definitywnie pogoda i brak słońca wpływa na moje samopoczucie. Od zawsze marzyłam by zamieszkać w jakimś ciepłym kraju, no ale cóż trzeba jakoś tę jesienno-zimową porę przetrwać, gdybym była niedźwiedziem zaszyłabym się gdzieś w zimowy sen ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się u Ciebie poroże na ścianie, sama mam dwa małe, marzy mi się duże, ale i tak nie miałabym go gdzie powiesić ;)
Pozdrawiam i raczę się masala tea w te ponure wieczory ;)
Masala...no właśnie...jutro koniecznie!! Jesteś aniołem kobieto!!
UsuńDzięki:)))
I gdzieś widziałam, że zmierzch czytujesz ;) ja też, ja też, nastoletnia dusza, hihi :) a już niedługo film!!!
Usuń:D
O tak film, najgorsze jest to że jak byłam na ostatniej części to ta nasza ówczesna młodzież zachowywała się jak jakaś dzicz i teraz mocno zastanawiam się czy iść na ostatnią część do kina. He, he i tak pewnie się nie powstrzymam, daruję sobie tylko premierę, chociaż u nas premiera to już hoł hoł późno późno ;) uroki życia w małym mieście.
UsuńDziękuję że odkryłaś przede mną uroki egzotycznej herbatki, masz jeszcze jakieś asy w rękawie?
Dokładnie, u nas to samo... poza tym dziwnie się człowiek czuje wśród takich młodych ludzi ;) no ale i ja imałżonek na pewno pójdziemy, to nawet lepsze niż romantyczna kolacja :)))
Usuńhej Aga :)))
OdpowiedzUsuńale się uśmiałam z tego makabrycznego porównania do poroży:)
trzymam kciuki, aby ta apatia i ciężki stan jaki ogarną Twój umysł i ciało w tym tygodniu, szybko minął. Czytając widzę, że jednak nie było lenistwa, bo sporo rzeczy zrobionych:) brawo! czekam z niecierpliwością na zdjęcia:) kiedyś przecież musisz je dla nas zrobić, prawda?
a sade uwielbiam ponad wszystko inne... jest bajeczna, a jej głos łagodzi każde negatywne emocje...
dobrej nocki
Sama się uśmiechałam pisząc;)
UsuńDobrze mi zrobił ten post, taki rozrachunkowy trochę. Nawet wieczorem jakoś lepiej się poczułam:) jutro (dzisiaj) będzie dobry dzień!! :)))
Dzięki!!!
Bardzo lirycznie u Ciebie się zrobiło! Myślę, że każdego taki nastrój dopada w te zimne i mokre jesienne dni. Ale i na naszym podwórku słoneczka zaświeci - pamiętaj o tym!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie :)
Wiem Kochana. Mam nadzieję, że już rano będzie tak, jak być piwinno:))
Usuń***
Nie no rozwaliłaś mnie tym postem :) Najpierw wymieniasz 300 rzeczy, które zrobiłaś, a potem, że nie masz energii. Słuchaj wszystko jest pod kontrolą. Tak już jest, że jak się narobisz to potem nie masz siły. A zdjęcia pewnie chętniej pstrykniesz jak już efekt końcowy uzyskasz, bo rozumiem, że to bejcowanie, szlifowanie to wstępny etap do jakiegoś dzieła?
OdpowiedzUsuń:D no i tego mi trzeba było!!! Gęba mi się śmieje, a to jak najbardziej požądane:)))
UsuńDzieła to to może nie są, takie tam drobne robótki. Ale oczywiście chwalić się będę już wkrótce:))
Uwielbiam Sade, lecz King of sorrow napawa mnie melancholia. Rogi piekne- jak dla mnie nadal "tchna" zyciem, tylko troche w innej formie:-))) Buziaki! Milej soboty pracowita kobietko!;-)
OdpowiedzUsuńha, no właśnie, ja też tchnę życiem w troszkę innej formie ;)))))
Usuńale dziś świeci słonko, choć zimno nieprzeciętnie, no i terapia blogowa, więc myślę, że king of sorrow na razie wyciszę ;)
dzięki, że jesteś :)
Tak to juz jest w naturze. Jesien, zima, krotsze dni powoduja u nas lekkie spowolnienie ciala i umyslu...chociaz ja u Ciebie tego nie widze ;)))
OdpowiedzUsuńBuzka
No ja wróciłam Kochana zanim zdążyłam się obejrzeć i odnotować gdzie jestem :) to był bardzo szybki wypad w konkretnym celu :) Aguś - czy Ty dostałaś mojego maila? buziaki słoneczne Ci ślę chociaż pęka mi głowa ;(
OdpowiedzUsuńa...walizki już spakowane na podróż do Indii?:))
Ilona nie dostałam maila :(( współczuję migreny...
Usuń:))) walizki nie chcą się domknąć ;)
oj to szkoda :(( będę próbować jeszcze raz ;) ale Aga - no co Ty - będziemy miały nadbagaż :))) miłej nocki
UsuńAguś, mam nadzieje, że dziś już masz lepszy nastrój, że nowy dzień dodaje Ci energii i chęci do działania... :)) Bo wiesz, my tu czekamy na Twoje piękne projekty... i czy słońce czy deszcz jesteśmy z Tobą, pamiętaj..... :*
OdpowiedzUsuńDzięki Maddie, dziś już duuużo lepiej. Jesteś kochana :))
Usuń***
Uwielbiam Sade ..... na jej koncercie troche wyłam....:)) tyle mam z jej muzyka wspomnien :)))
OdpowiedzUsuńDobrej nocki Agusia